Chlorowanie szokowe – kiedy warto, a kiedy lepiej unikać?
Chlorowanie szokowe to jedna z najważniejszych, ale też najbardziej niedocenianych metod dbania o higienę wody w basenie. Właściciele basenów często myślą o nim dopiero wtedy, gdy woda staje się mętna, śmierdzi chlorem albo pojawiają się zielone glony. Tymczasem regularnie przeprowadzane chlorowanie szokowe może zapobiec wielu problemom, zanim jeszcze się pojawią.
Spis treści

Na czym dokładnie polega chlorowanie szokowe?
To nic innego jak jednorazowe wprowadzenie do basenu bardzo dużej dawki chloru – znacznie większej niż stosowana przy codziennej dezynfekcji. Celem jest szybkie i skuteczne zniszczenie wszystkich niepożądanych substancji w wodzie: bakterii, wirusów, grzybów, chloramin (czyli zużytego chloru, który odpowiada za nieprzyjemny, „szpitalny” zapach), a także glonów czy innych zanieczyszczeń organicznych.
Najlepszym momentem na chlorowanie szokowe jest sytuacja, gdy basen był intensywnie użytkowany – np. po imprezie rodzinnej, weekendzie z dziećmi albo po kąpieli większej liczby osób. Spora dawka chloru pozwala wówczas „zresetować” chemię wody i przywrócić jej świeżość. Chlorowanie szokowe sprawdza się również, gdy zauważysz pierwsze oznaki glonów, nagłą zmianę przejrzystości wody albo poczujesz charakterystyczny, drażniący zapach chloru. Choć może się to wydawać dziwne, właśnie wtedy chlor w wodzie jest zbyt niski – a zapach pochodzi od chloramin, czyli związków powstałych w wyniku reakcji wolnego chloru z zanieczyszczeniami. To kolejny sygnał, że nadszedł czas na chlorowanie szokowe.
Chlorowanie szokowe ma też zastosowanie przy otwieraniu basenu po zimie oraz podczas jego zamykania. W takich momentach warto oczyścić nie tylko wodę, ale również system filtracyjny i instalację. Dzięki temu możesz zacząć sezon z czystym startem – dosłownie.
Kiedy chlorowanie szokowe może zaszkodzić?
Nie każda sytuacja jednak sprzyja temu zabiegowi. Chlorowanie szokowe może przynieść więcej szkody niż pożytku, jeśli masz do czynienia z zażelazioną wodą w basenie. Wysokie stężenie żelaza, szczególnie w formie Fe²⁺, po utlenieniu przez chlor gwałtownie przechodzi w Fe³⁺ i wytrąca się w formie rdzawych osadów. Efekt? Zamiast krystalicznej wody – brunatna zawiesina, której trudno się pozbyć. Dlatego przed chlorowaniem szokowym zawsze warto sprawdzić poziom żelaza i – jeśli trzeba – zastosować środki wiążące metale (tzw. sekwestranty), które zapobiegną ich utlenianiu.
Chlorowanie szokowe nie jest też zalecane w czasie silnych upałów – intensywne słońce powoduje szybki rozkład chloru i efekt dezynfekcji może być krótkotrwały. Zdecydowanie lepiej przeprowadzić zabieg wieczorem lub wczesnym rankiem, gdy temperatura wody i powietrza jest niższa, a basen nie jest wystawiony na bezpośrednie działanie promieni UV.
Pytanie co właściwie oznacza „szokowa dawka chloru”?
Zwykle chodzi o podanie ilości chloru pozwalającej na stężenie wolnego chloru w basenie od 5 do 10 ppm (czyli mg/l). W praktyce oznacza to około 150 do 200 gramów chloru w proszku na każde 10 000 litrów wody, choć dokładna dawka zależy od używanego preparatu i producenta. W przypadku chloru płynnego może to być nawet litr na 10 m³. Po takim zabiegu należy odczekać minimum 12 do 24 godzin i dopiero wtedy, gdy poziom chloru spadnie poniżej 1,5 ppm, można bezpiecznie korzystać z basenu.
Wielu właścicieli basenów bagatelizuje ryzyko związane z nieodpowiednim chlorowaniem szokowym – zapominają, że chlor w dużym stężeniu to substancja drażniąca dla skóry, oczu i dróg oddechowych. Kąpiel w świeżo „zaszokowanej” wodzie może prowadzić do podrażnień, uczuleń, a nawet odbarwienia tkanin czy włosów. Dlatego zawsze warto oznaczyć basen jako „nieczynny” do czasu stabilizacji chemii.
Na koniec – mała anegdota z życia. Jeden z moich klientów, właściciel basenu ogrodowego, przeprowadził chlorowanie szokowe, ale zapomniał uprzedzić rodzinę. Wnuczka, nieświadoma sytuacji, wskoczyła do basenu z piskiem radości. Wyszła z jeszcze większym piskiem – tym razem bólu, bo oczy szczypały ją niemiłosiernie, a ulubiony kostium w kwiatki stracił kolor niemal w całości. Ostatnio przy wlocie do ich basenu widziałem jak wisi zawieszka z napisem:
„CHLOR SZOK – RYZYKO UTRATY KOSTIUMU!”
Chlorowanie szokowe jest jak chirurgiczne cięcie – potrzebne, ale tylko wtedy, gdy jest naprawdę uzasadnione i odpowiednio przeprowadzone. Wykonane właściwie, potrafi uratować wodę, ale użyte nieumiejętnie – zniszczyć całą pracę włożoną w pielęgnację basenu. Dlatego pamiętaj: zawsze najpierw testuj, działaj świadomie, a chlorowanie szokowe traktuj jako narzędzie specjalne – nie codzienny nawyk.